Na wolontariat zagraniczny Global Volunteer planowałam wyjechać już dawno. Poprzez zobowiązania wakacyjne nie mogłam tego zrealizować. Na szczęście udało mi się wyjechać. Jako swoją destynację wybrałam Indonezję. Dlaczego? Ponieważ nie miałam jeszcze okazji odwiedzić tego kontynentu. Zaaplikowałam na wolontariat w Indonezji. Przeszłam rozmowę kwalifikacyjną i dostałam się na projekt marketingowy – social entrepreneurship w miejscowości Bandung w Indonezji. Muszę przyznać szczerze, że długo nie przygotowywałam się do wyjazdu, bez głębokich badań, bez przewodnika, zakupiłam bilet, spakowałam się i poleciałam. Dnia 22 lipca wylądowałam w Dżakarcie. Na lotnisku tłoczno, duszno, nie wiem, gdzie mam się kierować, co zrobić i jedyna myśl jaka mi przebiegła przez głowę to: ‘Zawrócić się do domu’. Oczywiście nie zrobiłam tego. Wzięłam się w garść i ruszyłam na przygodę. Tak zaczął się mój wolontariat w Indonezji.
Pierwsze 4 dni spędziłam w Dżakarcie. Zwiedzałam, poznawałam ludzi, kosztowałam indonezyjskich specjałów i przygotowywałam się na 7 tygodni wolontariatu w Indonezji. Przed wyjazdem jako była AIESECerka zrobiłam sobie listę moich priorytetów jakie chciałam tam zrealizować, a były one w następującej kolejności: przeżyć niezapomniane wakacje, poznać nowych ludzi, praca i doświadczenie w projekcie, polecieć na Bali, szlifowanie języka, praca nad sobą. Kolejność jest tu bardzo istotna.
Moje nowe znajomości
Wracając do mojej przygody, po tych 4 dniach w Dżakarcie w końcu dotarłam na miejsce, w którym miałam żyć i pracować przez 6 tygodni. Jako pierwszą osobę z projektu poznałam oczywiście moją Buddy – osobę, która została wybrana dla mnie, żeby pomóc mi się ogarnąć w Indonezji. Każdy wolontariusz miał taką swoją osobę. Dla mnie wybrano Indonezyjkę Bunge. Dziewczyna okazała się strasznie miła, kochana, pomocna i cierpliwa dla mnie. Następnie odstawili mnie do mojej indonezyjskiej rodziny, u której miałam mieszkać przez cały czas trwania mojego projektu. Ghia i jej rodzice, strasznie miła rodzinka, duży dom, swój pokój, spoko, będzie dobrze. Już w domu poznałam moje współlokatorki a były to: dziewczyna z Maroka – Firdaouss i z Chin – Megan. OMG, dziewczyny bez których moje życie tam nie byłoby tak kolorowe jakie ostatecznie było! Super, „krejzi” współlokatorki. Z Firdaouss podróżowałam najczęściej. Szalona dziewczyna. Bardzo się we 3 trzymałyśmy. Cały nasz projekt liczył 22 praktykantów, ludzi z całego świata. Moim zdaniem najlepszy team. Razem pracowaliśmy, razem podróżowaliśmy, trochę imprezowaliśmy, a przede wszystkim dobrze się bawiliśmy. Ci wszyscy ludzie – ludzie tworzący dla nas ten projekt i wszyscy praktykanci okazali się świetnym zespołem i strzałem w dziesiątkę!
Wolontariat w Indonezji – szczegóły mojego projektu
Bardzo się cieszę, że wybrałam ten projekt. Moją główną działką był marketing i PR, musiałam badać rynek małych przedsiębiorstw indonezyjskich, którymi były małe rodzinne firmy, które produkowały najróżniejsze tradycyjne produkty począwszy od pamiątek z drewna, ubrania, instrumenty muzyczne, torby ze skóry itp… Naszym zadaniem było poszukać rozwiązania dla tych rodzinnych przedsiębiorstw, aby przynosiły one większe profity, zyski dla samych zainteresowanych, a także wypromować je, żeby większa publiczność się o nich dowiedziała. Liczne spotkania z władzami miasta, konferencje, wizyty, demonstracje uliczne w celu promowania i wiele innych aktywności, które wspólnie robiliśmy w celu naszego projektu przyniosły rezultaty a przy tym nieźle się bawiliśmy. Najlepiej wspominam warsztaty prowadzone przez nas w jednej z indonezyjskich szkół średnich. Naszym zadaniem było prowadzić szkolenia dla młodzieży z biznesu i przedsiębiorczości. Nieraz musiałam wystąpić publicznie, czy przed klasą, czy przed całą szkołą i działać. Super przeżycie. Poza pracą w projekcie wspólnie z praktykantami spędzaliśmy wolny czas na jedzeniu oczywiście, zwiedzaniu i wyprawach w głąb Indonezji. Indonezja jest ogrooomnaaa! Jeżeli ktoś myśli, że 7 tygodni to wystarczająco dużo czasu, żeby zwiedzić całą Indonezję…nieźle się pomylił. Podczas trwania projektu miałam wyznaczone dni wolne na podróże.
Dużo osób pyta się mnie czy miałam tam kryzys tak wielki, że chciałam wracać do domu. Prawda jest taka, że kryzys był. Każdy z nas go miał. Inna kultura, inny klimat, inne jedzenie: ryż na śniadanie, obiad i kolację, zero polskiego pysznego chleba z wędlinką.
Wolontariat w Indonezji – przygody!
Jeżeli chodzi o najlepsze doświadczenie w Indonezji. Na pewno była to przygoda z typową indonezyjską wioską – Baduy. Kiedy w końcu nadeszły dni wolne dla nas (mieliśmy 5 dni wolnego ciągiem), każdy z praktykantów zakupił bilety na Bali. No oczywiście! Bali!!!! Jeden z moich priorytetów w tej przygodzie. Wszyscy praktykanci spakowali się i polecieli na Bali. Były wyjątki co do tego. Oczywiście jednym z nich byłam ja 😉 Ja i moja współlokatorka Fi któregoś dnia usłyszałyśmy o typowej, indonezyjskiej wiosce, która znajdowała się daleko od mojego miasta zamieszkania, ale to co ją wyróżniało to to, że ludzie, mieszkańcy tej wioski żyją jak w prehistorii, bez bieżącej wody, bez prądu, bez samochodów, mieszkają w domach z drewna, które sami sobie zbudowali, mają ubrania, które sami sobie szyją, jedzą produkty, które sami wyhodują, oczywiście też korzystają z pobliskiego małego sklepu, ale chodzą tam na pieszo, czyli jakieś 1h drogi. Kąpią się w rzece, piorą w rzece, wszystko sami budują, naprawiają, tworzą. No coś niesamowitego! I tak zamieniłam jeden z moich priorytetów -Bali na wioskę totalnie odjechaną, trochę może niebezpieczną, dziką. I nie żałuję!!! Bo dzięki tej wyprawie poznałam „serce Indonezji”. Coś pięknego.
Tak więc Indonezja okazała się dla mnie niesamowitym, magicznym krajem. Uliczne, korki, mnóstwo street foodów za którymi tęsknię, martabak – lokalny rarytas, mili i pomocni Indonezyjczycy, którzy chociaż nie mówią po angielsku to zawsze pomogą, angkot, moi ludzie, z którymi pracowałam i którzy tworzyli ten projekt.
Ostatecznie poleciałam na Bali, wyspa piękna, ale najlepsza była ekipa, która tę wyprawę tworzyła. Poleciałam na Bali na ostatnie dni mojego pobytu w Indonezji. Niezapomniana wyprawa. Dłuuugooo będę to wspominała!!
Mój wolontariat w Indonezji – czas na podsumowania
I tak jak można zauważyć z mojej opowieści, priorytety które sobie ustawiłam przed wyjazdem w trakcie trwania projektu zmieniły kompletnie swoją kolejność a była ona następująca po zmianie: poznać nowych ludzi, praca nad sobą, praca w projekcie, szlifowanie języka, przeżyć niezapomniane wakacje i polecieć na Bali.
Dlaczego tak się stało? Bo ludzie, których tam poznałam zmienili wszystko. Od każdego z nich czegoś się nauczyłam, czegoś doświadczyłam, usłyszałam dobre słowo. Nigdy ich nie zapomnę. Zawsze byłam osobą towarzyską i uważałam, że ludzie w naszym codziennym życiu to podstawa. Tak też było w Indonezji. Pomimo naszych różnic kulturowych, religijnych, pomimo różnic w poglądach, w wyglądzie i stylu życia staliśmy się sobie bardzo bliscy.
Ten wolontariat na pewno mnie zmienił. Stałam się bardziej otwarta na różnorodności, na inne kultury, pewniejsza siebie, odważniejsza. A ja wiem jedno…życie jest zbyt piękne i szkoda czasu na żałowanie tego, czego się nie spróbowało.
I’ve became a Global Volunteer! I jestem z tego dumna.
Coś pięknego.
Anita, wolontariat w Indonezji.